bc6a956512a1e7a2bf454b5b28673159.html Mora Diaz w Wadowicach. Opowiedziała, jak to było z tym uzdrowieniem

Mora Diaz w Wadowicach. Opowiedziała, jak to było z tym uzdrowieniem

Niedziela, 04. Maj 2014 14:08
Drukuj
Floribeth Mora Diaz z Kostaryki, której uzdrowienie z groźnego tętniaka mózgu wybrano jako cud do kanonizacji Jana Pawła II, odwiedziła Wadowice. W bazylice opowiedziała wiernym o historii choroby oraz o tym, jak doświadczyła obecności Boga.

Highslide JS Highslide JS Highslide JS Highslide JS Highslide JS
Highslide JS Highslide JS Highslide JS Highslide JS Highslide JS
Tydzień temu była w Rzymie na kanonizacji dwóch papieży Jana Pawła II i Jana XXIII, teraz spotyka się z wadowiczaniami. Floribeth Mora Diaz z Kostaryki wraz z mężem i synem przyjechali do miasta rodzinnego Karola Wojtyły, by dać świadectwo wiary innym.

Do Wadowic przyjechała na zaproszenie księdza proboszcza Stanisława Jaśkowca. W niedzielę (4.05) Floribeth Mora Diaz po mszach świętych opowiadała zgromadzonym w kościele historię swojej choroby i cudownego uzdrowienia.
Jestem tutaj z wami, by zaświadczyć o wielkiej miłości Boga - mówiła Mora Diaz.
Podczas sumy niedzielnej bazylika Ofiarowania NMP wypełniła się po brzegi wiernymi, którzy przyszli na mszę świętą, ale również po to, by wysłuchać świadectwa Kostarykanki. Ksiądz Stanisław Jaśkowiec skomentował nawet, że nigdy tylu ludzi w kościele wadowickim nie widział odkąd jest tutaj proboszczem.

Floribeth Mora Diaz opowiadała, jak doszło do cudownego uzdrowienia. Kostarykanka nie mówi po polsku, towarzyszył jej tłumacz. W swojej opowieści kilkakrotnie podkreślała wstawiennictwo Jana Pawła II. Jej podróż do Polski ma być swoistym podziękowaniem za dar cudu wyzdrowienia z nieuleczalnego przypadku choroby – tętniaka mózgu.

W procesie kanonizacyjnym Jana Pawła II do uznania za świętego potrzebne było uznanie cudu dokonanego za jego wstawiennictwem. Do kanonizacji papieża wybrano właśnie przypadek Mory Diaz.

Jej ciężka choroba zaczęła się 8 kwietnia 2011 roku od bardzo silnego bólu głowy. Tomografia wykazała istnienie tętniaka środkowej tętnicy mózgu. Trafiła na oddział intensywnej terapii. Ten rodzaj tętniaka jest bardzo ciężki i często prowadzi do szybkiej śmierci pacjenta. Lekarze opiekujący się kobietą wyjaśnili, że nic nie można było już zrobić oprócz podawania leków zachowawczych i uśmierzających ból. Neurochirurg powiedział rodzinie kobiety, że musi liczyć się z jej śmiercią.

Częściowo sparaliżowana Mora Diaz powróciła do domu. Z każdym dniem traciła siły. Modliła się do Jana Pawła II i miała przy łóżku jego portret na okładce pisma. Na werandzie domu jej mąż wykonał ołtarzyk poświęcony papieżowi, z którym czuli się oboje związani od jego pielgrzymki do Kostaryki w 1983 roku. 1 maja 2011 roku obejrzała w telewizji transmisję z beatyfikacji polskiego papieża.  Po obejrzeniu transmisji kobieta zasnęła.
Usłyszałam głos, który mówił do mnie: "Podnieś się, nie lękaj się". Byłam zaskoczona i patrzyłam dalej na zdjęcie papieża, powiedziałam: "Tak" i wstałam - wspomina.
Czuła się już dobrze, a jej siły zaczęły stopniowo wracać w kolejnych tygodniach. Doktor Vargas Roman, który konsultował przypadek Mory Diaz z innymi specjalistami, orzekł po zbadaniu pacjentki, że nie jest w stanie z medycznego punktu widzenia wytłumaczyć ustąpienia wszystkich symptomów tętniaka.

Zaprzyjaźniony z rodziną ksiądz z położonego niedaleko jej domu sanktuarium, gdzie przechowywana jest od 2011 roku relikwia Jana Pawła II, poradził jej, aby o swym przypadku zawiadomiła Watykan. Swoje świadectwo uzdrowienia Kostarykanka wysłała wiosną 2012 roku w e-mailu, opisując szczegółowo kolejne etapy choroby.

Pierwsze nieoficjalne informacje o tym, że do kanonizacji wybrano przypadek z Kostaryki, pojawiły się w czerwcu 2013 r. Po uznaniu cudu przez papieża Franciszka w lipcu 2013 roku i ujawnieniu jej danych stała się ona najbardziej znaną osobą z Kostaryki. Powstały o niej książki i filmy. Przed uznaniem cudu JPII 50-latka przeszła badania w rzymskiej klinice Gemelli. Przebywała tam w tajemnicy przez dwa tygodnie w październiku 2013 r. Przypadek badały też komisje teologów i hierarchów Kościoła.

Co ważne, Kostarykanka w Wadowicach nie mówiła o uzdrowieniu przez... Jana Pawła II, ale o uzdrowieniu dzięki miłości Boga za wstawiennictwem świętego papieża. To ważna różnica teologiczna, która w Polsce często jest mylona, bo na ogół przyjmuje się, że cudów dokonują sami święci.

Mora Diaz wielokrotnie podkreślała, że doświadczyła miłości i dobroci Boga. Mówiła, że Jan Paweł II był dla niej zawsze bardzo ważny, cieszył się wielkim szacunkiem w rodzinnym domu. W jej kraju był papieżem kochanym przez wiernych.

Ona sama od początku pontyfikatu uważała go za człowieka świętego, wyjątkowego, obdarzonego szczególną mocą oddziaływania na ludzi. Zapewniała, że Jan Paweł II wspiera ją w trudnych momentach i gdy dowiedziała się o śmiertelnej chorobie jego wizerunek cały czas jej towarzyszył. Często też modli się do Boga za pośrednictwem świętego.
Bardzo się cieszę się, że mogę tutaj być. To wielki zaszczyt być w miejscu, w którym urodził się Jan Paweł II – podkreśliła na spotkaniu w Wadowicach.
W niedzielę (4.05) Kostarykanka zwiedziła również Dom Rodzinny Jana Pawła II, a także Liceum im. Marcina Wadowity, dawne gimnazjum, do którego uczęszczał Karol Wojtyła.

(mp)
NAPISZ DO NAS: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.