711f66e29cb2ccca8566333700a04f3e.html Dziwny puchar w Kleczy Dolnej

Dziwny puchar w Kleczy Dolnej

Niedziela, 08. Sierpień 2010 23:37
Drukuj
Spotkanie pucharowe w Kleczy pomiędzy miejscową Iskrą, a Halniakiem obfitowało w wiele niespodzianek. Piątoligowy beniaminek z Makowa okazał się w tym meczu dużo słabszy od Iskry.


Highslide JS Highslide JS Highslide JS Highslide JS Highslide JS
Puchar Polski III runda: Iskra Klecza 3:1 (0:0) Halniak Maków Podhalański
Iskra: Kawaler (Kubarski) – Brózda (Glanowski), Jończyk, Witek, Stopa (M.Nowak), Prokopiuk, Dobisz (Smagło), Drechny (Wysogląd), Kołek (Zaremba), Gielas (A.Nowak), Maćkowicz (Niewidok)

W obu ekipach aż roiło się od zawodników, którzy jeszcze nie tak dawno reprezentowali barwy Skawy Wadowice. W szeregach gości wystąpiło ich czterech (Bryła, Gałuszka, Jurzak oraz Mazurek) natomiast w barwach Iskry aż sześciu: Jończyk, Smagło, Wysogląd oraz Drechny, A.Nowak i Gielas, z tym, że ostatnia trójka kopała jedynie w młodzieżowych drużynach Skawy. Brakuje tylko bramkarza i uzbierałaby się jedenastka, która z powodzeniem mogłaby powalczyć z obiema grającymi dzisiaj ekipami.

Wracając domeczu poziom spotkania na pewno nie rozczarował licznie przybyłych kibiców, wśród których pojawił się nawet Igor Kozioł, dobrze znany wszystkim sympatykom piłki nożnej. Kto wie, może właśnie Iskra stanie się jego nowym klubem...

W pierwszej połowie nie oglądaliśmy bramek, choć okazji po obu stronach nie brakowało. W sytuacjach Halniaka warto wyróżnić świetną okazję Szymoniak, który po błędzie Kawalera strzelał do pustej bramki, ale ofiarna interwencja Witka uratowała gospodarzy przed utratą gola.

Natomiast pod koniec pierwszej połowy Iskrę przed utratą gola uratował słupek. Gospodarze również mieli swoje szanse. Najlepszą z nich miał Maćkowicz, który w dziecinny sposób wyłuskał futbolówkę Jurzakowi i popędził w pole karne zmierzyć się oko w oko z bramkarzem. Tam młodemu napastnikowi zabrakło zdecydowania i do przerwy było bez bramek.

Widowisko rozpoczęło się na dobre w drugiej połowie, w której nie brakowało ostrych starć, łącznie z tymi słownymi. Trener kleczan, Krzysztof Wądrzyk od początku drugiej części desygnował do gry aż 4 zawodników, m.in Artura Nowaka, który jeszcze wtedy nie wiedział, że zostanie bohaterem spotkania.

Zanim jednak to się stało, Iskra dostała piękny prezent od Jurzaka, który przyjmując piłkę w polu karnym, pomógł sobie ręką. Arbiter meczu, Sebastian Widlarz nie miał innego wyjścia jak podyktować rzut karny dla gospodarzy, który został wykorzystany przez specjalistę od tego typu sytuacji, Niewidoka.

Ta bramka dała potężnego „powera” zawodnikom Kleczy, zwłaszcza Nowakowi, który brylował na murawie. Szybki jak błyskawica napastnik w ciągu kilkunastu minut miał aż cztery okazje sam na sam, z czego wykorzystał połowę doprowadzając do wyniku 3:0.

Nieźle, jak na 18 letniego zawodnika, który wrócił do Kleczy z Paszkówki, po półrocznym wypożyczeniu. Halniak zdołał odpowiedzieć zaledwie jednym, honorowym trafieniem, autorstwa Pawła Kaczmarczyka.

Oprócz wspomnianego Kaczmarczyka, w ekipie gości wyróżnił się jeszcze Chorąży, który nie mógł się chyba pogodzić z porażką, raz po raz krytykując decyzje sędziego, za co zresztą dostał czerwoną kartkę.

W ekipie Iskry zaprezentowało się kilku nowych zawodników, oprócz wspomnianego Nowaka byli to: Smagło i Glanowski (obaj Zapora Porąbka) , Kawaler (Stanisławianka) oraz Gielas, który nie reprezentował ostatnio żadnej drużyny, ale prawdopodobnie został wypatrzony z Wadowickiej Ligi Amatorskiej, w której się wyróżniał.

Ciekawostką spotkania był taki mały szczegół, że w drużynie Kleczy przeprowadzono aż 8 zmian… Co więcej zgodnie z protokołem w bramce Iskry miał stać Wojciech Wiecheć, a tu zamiast niego piłki łapał Kawaler, który jeszcze dwa tygodnie temu bronił słupków Stanisławianiaki w meczu pucharowym z Zaskawianką. I jeszcze to dziwne przekazywanie sobie podczas zmian z rąk do rąk koszulek?

Ale nie czepiajmy się. Regulamin rozgrywek pucharowych OZPN jest trochę za długi i komu tak naprawdę chciałoby się go czytać. Jak mówił nam po meczu trener Halniaka Tadeusz Świderski, on nie ma do nikogo pretensji. W końcu piłka jest jedna, a bramki są dwie.


Highslide JS Highslide JS Highslide JS Highslide JS Highslide JS
(tm)
NAPISZ DO NAS: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.