Wspomnienia przedwojennego Podstawia sprawiły, że wadowiczanin Jan Izydor Korzeniowski, od dawna związany z Wrocławiem, postanowił napisać opowieść o chłopcach z tamtych lat. Lektura sprawia, że czytelnik przenosi się do czasów kiedy królowała wyobraźnia a nie komputerowy monitor.
Wydana właśnie książka pt."Chłopcy z zielonych stawów" to prawdziwa opowieść o serdecznej przyjaźni chłopców. Historia napisana jest bardzo dostępnym językiem, który odrywa od klawiatury i monitora komputera, przenosi nas w czasy przedwojenne, do wadowickiego Podstawia.
Tu rozciągają się szerokie wody stawów, pełne życia, bogatej roślinności, gdzie kłębi się ruchliwa moczarka kanadyjska i widać stojące w nich, pulsujące białością wełniane chmury, jakby świat obrócił się do góry nogami.
Niedaleko, za torami będącymi zarazem granicą, od której ciągnęły się zabudowania wiejskie Podstawia mieszkał chłopiec nazywany Pigusiem. Był półsierotą i podwójnym kaleką. Zamykany w małej izbie w zimowe dni, siedząc przy zamarzniętym oknie patrzył na wrogi dla niego świat i marzył.
Marzenia miał zwyczajne, proste, normalne, tyle że było ich tak wiele: mieć zdrową nogę, niechaj ta sztywność w prawym łokciu ustąpi, niech ręka będzie ręką sprawną a nie kaleką, niech zawsze będą koło niego przyjaciele Ziutek, Jędrek, Franuś-Beczka i Czesiu, żeby nigdy nie rósł na polach pęczak ani kapusta, żeby pies, Cygan, nie był uwiązany, żeby on, Piguś, chodził do szkoły, żeby na stawach mógł pływać, żeby potrafił jaskółki chwytać za ogon, żeby... żeby... żeby zawsze był tak szczęśliwy, jak... w Świętojańską Noc.
Krótko mówiąc "Chłopcy z zielonych stawów" to opowieść o zwykłych ludziach i o ponadczasowych wartościach takich jak miłość i przyjaźń. Wszystko to bardzo ciekawie umiejscowione w realiach, które jak na dłoni ukazują czytelnikowi rzeczywistość, religijną i świecką, przedwojennych Wadowic i okolic.
Przygody, przyjaźń, dziecięca beztroska i fantazja – tego powinniśmy uczyć nasze dzieci. Szczególnie teraz, kiedy tak wiele czasu spędzają przy komputerach i telewizji, warto im pokazywać ten alternatywny świat! Wierzę, że nie tylko mnie zauroczył klimat tej lektury. Polecam gorąco wszystkim rodzicom, którym zależy na pokazaniu dzieciom, że o wartości człowieka stanowi jego postawa wobec innych ludzi, a nie ilość elektronicznych gadżetów, jakimi się otacza - mówi recenzentka książki Agata Pyka.Autor powieści Jan Izydor Korzeniowski, urodził się 4 kwietnia 1930 roku w Wadowicach. Tutaj też ukończył szkołę podstawową i gimnazjum. W latach 1948–1951 roku był uczniem Liceum Przemysłu Kamieniarskiego w Świdnicy. Studiował na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie (1951–1955 i 1957–1959). Później na stałe związał się z górnictwem odkrywkowym i z Wrocławiem.
(kp) (AP)
NAPISZ DO NAS: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
NAPISZ DO NAS: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
Czytaj:
Dodaj do ulubionych
Komentarze
(6)
Redakcja serwisu Wadowice24.pl nie odpowiada za komentarze zamieszczone pod artykułami i nie utożsamia się z ich treścią. Jednocześnie podkreślamy, iż nie jest to miejsce dla poniżania mieszkańców, wierzących, w tym katolików i innych, oraz sączenia jadu przez osoby nienawidzące Wadowic i wszystkiego, co jest z naszym miastem związane. Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób.
...
fan wadzy komentuje +4
to nie pierwsza książka J.I.Korzeniowskiego o Wadowicach. Jest jeszcze wydana w latach 90-tych książka "Szkoła". Solidna porcja historii małej ojczyzny dla wadowiczan.
Zgłoś nadużycie
Zgadzam się
...
Cyganek komentuje +5
Piękny opis tekstu: Joanna Pytlowska-Bajak (27.11.2013)
Przeczytałam opowiadanie „Chłopcy z zielonych stawów” i jestem zachwycona. To świetny tekst nie tylko do czytania dla młodzieży, szczególnie że mowa w nim o wartościach ponadczasowych i uniwersalnych jak przyjaźń, miłość, zrozumienie. To opowieść o zwykłych ludziach, nie tylko dzieciach borykających się ze swoimi problemami. Całość przywołuje trochę powieść o tajemniczym ogrodzie Frances Hodgson Burnett, tyle że miejscem eskapad dziecięcych nie jest ukryty ogród za tajemniczą furtką, ale stawy i wszystko co je otacza. Bohater opowiadania Piguś cierpiący z powodu kalectwa i samotności niczym panicz Colins rwie się do życia i pragnie miłości ojca a ponad wszystko ceni przyjaciół akceptujących jego ułomność. Po trudach i zmaganiach spotyka go jednak zasłużona nagroda.
Cieszy mnie fakt, że historia Pigusia osadzona jest w realiach przedwojennej Polski a dokładnie na granicy Tomic i Wadowic. Szczególnie ciekawy wydają się realistyczne opisy ówczesnej codzienności – zewsząd wyzierająca bieda, która porządkuje życie bohaterów. Ojciec Pigusia zapracowany w kopalni, do jedzenia tylko pęczak z fasolą i kapustą, wynajęta izba u starej Leszczyńskiej, znikąd nadziei i pomocy a do tego plucha za oknem. Momentem przełomowym staje się wiosna i coraz mocniej przyświecające słońce, niczym ogród rozkwitający na wiosnę. Wraz z przyrodą do życia rwie się mały kaleka, chce jak jego przyjaciel zobaczyć coś więcej niż błotniste podwórko Leszczyńskiej. Odwagi i śmiałości dodaje mu Ziutek ale i pies Cygan. Pierwsze kroki w nową przyszłość stawia niepewnie, kosztują go one wiele cierpienia, ale daje radę i odnosi zwycięstwo zyskując tym samym szacunek rówieśników i miłość ojca.
Jeśli ktoś szukałby w opowiadaniu czegoś więcej niż historii chłopca i jego paczki, to natrafi na barwne opisy wierzeń i ówczesnych zwyczajów. W magiczny sposób przedstawiona jest wigilia św. Jana tj. noc świętojańska. Autor przywołuje także postać wiejskiej znachorki, która nie tylko leczy ale również udziela życiowych rad, mówi o „drzewie przeznaczenia”. Plastyczny jest też opis parzenia kawy i delektowania się.
Szczególne miejsce w opowiadaniu zajmują opisy dziecięcych zabaw, jakże różne od tych dzisiejszych. Pozazdrościć można bohaterom często, kiepsko ubranym, głodnym i zaniedbanym pomysłów i zdaje się niczym nieograniczonej wyobraźni. Bitwy z wrogą bandą tylko umacniają więzi między przyjaciółmi, uczą lojalności i odpowiedzialności. To wyjątkowe lekcje życie, których nie są w stanie zastąpić żadne, nawet najbardziej wymyślne, dzisiejsze projekty edukacyjne.
Z opowiadanie wyłania się ludowy światopogląd, według którego świat dzieli się na swoich i obcych. Widać to w opisie najbliższej okolicy, granice świata sięgają do Wadowic i kończą się na linii styku nieba z pasmem górskim, dalszy świat jest nieznany więc obcy. Postacią obcą poza znachorką jest Karolek z Wadowic, chłopiec z bogatszej mieszczańskiej rodziny jedzący słodycze i odświętnie strojony na niedzielę, chłopcy są wobec niego nieufni. Wprowadzeni tej postaci do opowiadania umożliwiło zderzenie dwóch światów, geograficznie bliskich, ale mentalnie odległych.
Całość napisana jest barwnym plastycznym językiem. Może czasami pojawiają się słowa obcobrzmiące jak na okres przedwojenny. To opowieść pełna wiary w świat i ludzi, tym bardziej warto ją polecić do czytania młodzieży, a i nie jednej starszej osobie zakręci się łezka w oku, gdy pozna losy Pigusia.
Przeczytałam opowiadanie „Chłopcy z zielonych stawów” i jestem zachwycona. To świetny tekst nie tylko do czytania dla młodzieży, szczególnie że mowa w nim o wartościach ponadczasowych i uniwersalnych jak przyjaźń, miłość, zrozumienie. To opowieść o zwykłych ludziach, nie tylko dzieciach borykających się ze swoimi problemami. Całość przywołuje trochę powieść o tajemniczym ogrodzie Frances Hodgson Burnett, tyle że miejscem eskapad dziecięcych nie jest ukryty ogród za tajemniczą furtką, ale stawy i wszystko co je otacza. Bohater opowiadania Piguś cierpiący z powodu kalectwa i samotności niczym panicz Colins rwie się do życia i pragnie miłości ojca a ponad wszystko ceni przyjaciół akceptujących jego ułomność. Po trudach i zmaganiach spotyka go jednak zasłużona nagroda.
Cieszy mnie fakt, że historia Pigusia osadzona jest w realiach przedwojennej Polski a dokładnie na granicy Tomic i Wadowic. Szczególnie ciekawy wydają się realistyczne opisy ówczesnej codzienności – zewsząd wyzierająca bieda, która porządkuje życie bohaterów. Ojciec Pigusia zapracowany w kopalni, do jedzenia tylko pęczak z fasolą i kapustą, wynajęta izba u starej Leszczyńskiej, znikąd nadziei i pomocy a do tego plucha za oknem. Momentem przełomowym staje się wiosna i coraz mocniej przyświecające słońce, niczym ogród rozkwitający na wiosnę. Wraz z przyrodą do życia rwie się mały kaleka, chce jak jego przyjaciel zobaczyć coś więcej niż błotniste podwórko Leszczyńskiej. Odwagi i śmiałości dodaje mu Ziutek ale i pies Cygan. Pierwsze kroki w nową przyszłość stawia niepewnie, kosztują go one wiele cierpienia, ale daje radę i odnosi zwycięstwo zyskując tym samym szacunek rówieśników i miłość ojca.
Jeśli ktoś szukałby w opowiadaniu czegoś więcej niż historii chłopca i jego paczki, to natrafi na barwne opisy wierzeń i ówczesnych zwyczajów. W magiczny sposób przedstawiona jest wigilia św. Jana tj. noc świętojańska. Autor przywołuje także postać wiejskiej znachorki, która nie tylko leczy ale również udziela życiowych rad, mówi o „drzewie przeznaczenia”. Plastyczny jest też opis parzenia kawy i delektowania się.
Szczególne miejsce w opowiadaniu zajmują opisy dziecięcych zabaw, jakże różne od tych dzisiejszych. Pozazdrościć można bohaterom często, kiepsko ubranym, głodnym i zaniedbanym pomysłów i zdaje się niczym nieograniczonej wyobraźni. Bitwy z wrogą bandą tylko umacniają więzi między przyjaciółmi, uczą lojalności i odpowiedzialności. To wyjątkowe lekcje życie, których nie są w stanie zastąpić żadne, nawet najbardziej wymyślne, dzisiejsze projekty edukacyjne.
Z opowiadanie wyłania się ludowy światopogląd, według którego świat dzieli się na swoich i obcych. Widać to w opisie najbliższej okolicy, granice świata sięgają do Wadowic i kończą się na linii styku nieba z pasmem górskim, dalszy świat jest nieznany więc obcy. Postacią obcą poza znachorką jest Karolek z Wadowic, chłopiec z bogatszej mieszczańskiej rodziny jedzący słodycze i odświętnie strojony na niedzielę, chłopcy są wobec niego nieufni. Wprowadzeni tej postaci do opowiadania umożliwiło zderzenie dwóch światów, geograficznie bliskich, ale mentalnie odległych.
Całość napisana jest barwnym plastycznym językiem. Może czasami pojawiają się słowa obcobrzmiące jak na okres przedwojenny. To opowieść pełna wiary w świat i ludzi, tym bardziej warto ją polecić do czytania młodzieży, a i nie jednej starszej osobie zakręci się łezka w oku, gdy pozna losy Pigusia.
Zgłoś nadużycie
Zgadzam się
...
Naczelnik komentuje +8
Urodziłem i wychowałem się na tej ulicy i z chęcią przeczytam tę książkę. Zastanawia mnie tylko dlaczego podajecie że Podstawie było kiedyś wsią bo raczej to niemożliwe, jet to piękny zaścianek naszego miasta który pięknie wpleciony jest w krajobraz.
Zgłoś nadużycie
Zgadzam się
Artykuł archiwalny. Komentarze zostały zablokowane
< Poprzednia | Następna > |
---|