872b900ec7fdcee33fdc3806ce93f05a.html Ustrzelił niedźwiedzia. Spełnił marzenie

Ustrzelił niedźwiedzia. Spełnił marzenie

Wtorek, 03. Grudzień 2013 22:28
Drukuj
Adam Mreńca z koła łowieckiego Cietrzew w Mucharzu ustrzelił niedźwiedzia. Nie każdy myśliwy może pochwalić się takim trofeum, a jemu się udało, chociaż nie było łatwo. Kilkanaście dni spędzonych w bezgranicznym lesie, kilka złamanych żeber, ogromny ból...


Pierwsze spotkanie z niedźwiedziem Adam Mreńca miał kilka lat temu w naszych lasach. Pamiętny miś Bruno przywędrował w 2007 roku najprawdopodobniej z Babiogórskiego Parku Narodowego w poszukiwaniu pożywienia. Stołował się kilka dni na rozsypanej kukurydzy pod myśliwską amboną w Jaszczurowej.

Nikt za bardzo nie chciał wtedy wierzyć, że pod ambonę podchodzi niedźwiedź, więc Adam Mreńca ze swoim kolegą postanowił to sprawdzić. Miś nie był specjalnie zachwycony obecnością ludzi, których wyczuł z daleka. Dał temu wyraz podchodząc raz po raz nerwowo pod ambonę i głośno rycząc. Cała ta historia na szczęście zakończyła się dobrze. Bruno odpuścił swoją kolację i odszedł a myśliwi spokojnie wrócili do domu.

Jednak od tamtego czasu pan Adam coraz poważniej myślał o polowaniu na niedźwiedzia. Oczywiście u nas misie są pod ochroną i sierść im z głowy spać nie może, ale co innego w Rosji. Tam niedźwiedzi mają na pęczki a polowanie na nie jest jak najbardziej dozwolone.

Highslide JSDlatego też, gdy nadarzyła się okazja, by pojechać na polowanie, pan Adam długo się nie zastanawiał. W końcu obiecał swojemu wnukowi misia na 5 urodziny. Tak więc 12 osobowa grupa myśliwych z całej Polski z Adamem Mreńcą na czele wyruszyła w tajgę, by tam nad Bajkałem zapolować na niedźwiedzie wspólnie z kolegami myśliwymi z Rosji.
To była wyprawa życia. Wiele przeczytałem książek o Syberii, ale i tak co zobaczyłem przeszło moje wszelkie oczekiwania. Tego po prostu nie da się opisać, to trzeba zobaczyć – wyznaje nam myśliwy z KŁ Cietrzew.
W tajdze w sumie spędzili 12 dni.
Niestety na samym początku tej wyprawy miałem wypadek. Jechaliśmy na miejsce samochodem. Ja siedziałem w nim na drewnianej ławce. Gdy wpadliśmy do dziury wyrzuciło mnie na wysokość chyba dwóch metrów i gdy upadałem uderzyłem się o róg ławki. Na chwilę straciłem czucie w nogach. Na szczęście skończyło się na złamaniu i potłuczeniu żeber. Ból był niesamowity. O lekarzu w dzikiej Tajdze nie mogło być mowy. Trzeba było się więc znieczulać… – opowiada Adam Mreńca.
Przygód ekipa podczas tego pobytu przeżyła wiele. Bywały chwile grozy. Samo przemierzanie tajgi było trudne.
Nie ma tam żadnych ścieżek, przedzieranie się przez powalane drzewa, gałęzie, trawy, bagna było czasochłonne. Porównując – czas przejścia 200 metrów w tajdze równa się przebyciu dwóch kilometrów w polskim lesie – mówi Mreńca.
Wyznaje, że najpierw pod jego stanowisko przyszedł ogromny niedźwiedź.
Niestety moja pozycja nie pozwalała oddać mi poprawnego strzału, a nie chciałem tylko ranić tego niedźwiedzia, więc nie ryzykowałem – opowiada myśliwy.
Jednak kilka dni później otrzymał on od tajgi drugą szansę i tym razem niedźwiedź został upolowany. Czteroletni miś podobno nie był okazałych rozmiarów, ale pan Adam był zadowolony.

To dla myśliwych naprawdę cenne trofea, którymi w Polsce nie każdy może się pochwalić. W sumie podczas tej wyprawy myśliwi upolowali 9 niedźwiedzi. Skóry i czaszki mogli zabrać ze sobą do Polski. Mięso niedźwiedzie zostało w Rosji, bo ono, by mogło być spożyte, najpierw musi przejść badanie weterynaryjne. Niedźwiedź Adama Mreńcy został spreparowany i stoi na szczególnym miejscu w domu ze specjalną tabliczką Dla mojego najlepszego przyjaciela Tobiasza. Jest prezentem dla wnuka.

(tam)
NAPISZ DO NAS: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.